I znów udało się wygenerować trochę czasu - więc znów szyłam linię prostą (miałabyc jakas torba na zakupy - zostało mi tylko juz wykonczenie idealna nie jest, ale nastepna bedzie lepsza) aż ktoregoś popłudnia mój prywatny syn oznajmił, że chce mieć krawat - Mamo uszyj mi krawat - usłyszałam, więc mama w te pędy do internetu i udało mi się znależć wykrój i przepis na krawat. Zawzięłam się i uszyłam krawat granatowy w gwiazdki:)) udało mi się. A pozniej jak Monsz zerknął na krawat, pomyslał, pomyslał i dał mi do naprawy swoje spodnie służbowe. Pomyslałam hmm linie proste - zszyje jakas dziure a tu się okazało, ze cały zamek do zmiany i Monsz oczekuje ode mnie wszycia (nawet sam zamek juz sobie kupił). To moje początki szyciowe a tu takie zadanie, wyprułam i wszyłam zamek - udało się. Nawet pochwałę od Menża dostałam, że spodziewał się gorzej:)). A mi nawet wyszło - no może nie jakoś profesjonalnie - ale równo (no dobra prawie - bo w pewnym momencie przyszedł Syn i się zapytał gdzie leży jakaś zabawka i wtedy mi na szpileczce podskoczyła stopka i ciut jest zakręt). Podołałam zadaniu i jestem zadowolona - moze faktycznie cos jest w tych gienach:))
a co do nawlekania, bębenków i lekcji Babci to nie pamiętam i coś mi się kojarzy za razem (ten pedał szczególnie,że korzystałam), ale może robiliśmy wtedy głupie miny do siebie z J., albo myślami juz gdzieś byłam przy Jabłonce albo Gruszy:))) albo w innej bazie - i głupi to teraz człowiek ze sie nie uczył od Doswiadczonej Babci:/.
Gienia czuwa;) Dasz radę. Poza tym masz jeszcze dobre geny z drugiej strony:) Pewnie był jak piszesz, że robiliście miny i nic nie pamiętasz.
OdpowiedzUsuńA gdzie fota małego krawaciarza?
Aniu, dzielnie sobie poradziłaś z tymi bębenkami, nawlekaniami i pedałem:) A na drugim blogu jak smacznie:) Pozdrawiam Ciebie serdecznie:)
OdpowiedzUsuń